elsa i jack

elsa i jack

środa, 1 kwietnia 2015

Rozdział 4

Dziękuję wszystkim, którzy to czytają! :) Kolejny rozdział pojawi się szybciej.
###
Jack wpatrywał się dziewczynę pośrodku lodowego zamętu. Nie mógł oderwać od niej wzroku, stał jak sparaliżowany. Pierwszy raz widział ją na oczy, ale coś mówiło mu... że ją znał, powinien ją znać, tylko skąd? Platynowe niemal białe włosy zaplecione w luźny warkocz opadały nieznajomej- a może znajomej?- dziewczynie na ramię. W niektóre pasma zaplątały się śnieżynki, niesforne kosmyki. W przeciwieństwie do włosów jej brwi były ciemne. Usta miała rozchylone w wyrazie szoku i zaskoczenia. Jednak największe wrażenie zrobiły na nim jej oczy. Głębokie, niebieskie, prawie szafirowe oczy patrzące na niego z mieszaniną emocji. Tylko ta rzecz w tej dziewczynie utkwiła mu w pamięci. Niebieskie, piękne, duże oczy, które ostatnimi czasu widuje we śnie.
Oboje byli jak zamurowani, zastygnięci w bezruchu, zapatrzeni. Jakby to, że chociaż na chwilę oderwą od siebie spojrzenia sprawi, że ta druga osoba zniknie. Jack przeszukiwał swoje wspomnienia w poszukiwaniu chociaż najmniejszego śladu po tej dziewczynie, ale prócz dziwnego snu nie natrafił na nic. Ale miał wrażenie... on po prostu wiedział, że skądś ją zna.
Ona patrzyła na niego tak jakby zobaczyła ducha. Sprzeczne emocje dziewczyny wywołały wichurę śnieżną, która ich otoczyła i odgrodziła od reszty świata. A oni jak dwa posągi zdumieni, zapatrzeni trwali w bez ruchu szukając nawzajem czegoś w swoich oczach. On szukał punktu zaczepienia, by odnaleźć ją we wspomnieniach, na próżno. Ona porównywała do do obrazu z przeszłości szepcząc w myślach niemożliwe.
Pozostali Strażnicy nie widzieli tego co Jack. Przez burzę śnieżną, wywołaną uczuciami dziewczyny nie widzieli prawie nic, tylko dwie sylwetki wśród wirujących płatków. Jedna należała o Jacka, a druga jak im się wydawało do wroga. Mleczuszki opuściły Zębuszkę i próbowały przedrzeć się przez wichurę. North rozbił śnieżną kulę i z portalu zaczęły wychodzić Yeti. Zając rzucił bumerangiem, który rozciął powietrze szybując ku swojemu celowi. Dziewczyna nie była świadoma niebezpieczeństwa, patrzyła tylko na Jacka szeroko otwartymi oczami. On dostrzegł bumerang na kilka sekund przed tym jak miał trafić białowłosą w skroń.
-Nie!!!-wrzasnął, ale było już za późno, a jego krzyk porwał wiatr. Od skroni dziewczyny bumerang dzieliły centymetry, a w jej kierunku frunęły również wypuszczone przez Yettich dzidy. Nagle jednak zdarzyła się najdziwniejsza rzecz na świecie- zatrzymał się czas.

***

 Postać w białej pelerynie szarpanej przez wiatr (pelerynie takiej jakie noszą druidki i kapłanki, żeby nikomu peleryna nie skojarzyła się z supermanem albo innymi takimi! dop.autorki) upadła na kolana wstrząsana spazmatycznym kaszlem. Drżała, poczuła w ustach słony smak krwi. Za słaba jest na takie wariacje. Chwiejąc się spróbowała się podnieść, ale kolana znowu się pod nią ugięły, w ostatniej chwili podparła się o komin dachu, na którym się schroniła. Otarła dłonią krew z warg. Miała dwie minuty, inaczej to ja wykończy.
Chwiejąc się podeszła do skraju dachu i zeskoczyła z niego lądując lekko na śniegu. Bolały ją wszystkie mięśnie, nie mogła złapać tchu, miała jednak mniej czasu niż myślała. Znów zaczęła kaszleć krwią. Ignorując krzyczące z bólu mięśnie podeszła drżąc najpierw do zastygłych białowłosych postaci. Przeszła przez znieruchomiała zamieć, drobinki śniegu i lodu zawisły nieruchome w powietrzu. Chłopak zastygł w wyrazie przerażenia z krzykiem na ustach, dziewczyna właśnie dostrzegała włócznie, które za miały ją przeszyć. Postać w naciągnęła na twarz kaptur peleryny. W jej dłoni wytworzyły się drobiny białego piasku. Przyłożyła ją do ust i dmuchnęła, a piasek poleciał w stronę białowłosego. Zawirował, zalśnił i znikł, to odrobinę pomoże ze wspomnieniami. Nic więcej w tej sprawie oprócz snów i tego małego urywku przeszłości nie była w stanie zrobić. Pozostawała kwestia bumerangu i włóczni. Wokół dziewczyny stworzyła małą osłonę z mgły, która na nią opadła i po chwili zanikła. Postać znowu się zachwiała i musiała użyć zatrzymanego w czasie chłopaka, aby nie upaść. Puściła się z trudem i podeszła ostatkami sił do Strażnika Snów. Z kieszeni peleryny wyjęła małe białe piórko i połaskotała go po nosie. Czas się kończył.
-Wietrze, zabierz mnie!- wrzasnęła. Czas znów ruszył, a wiatr wyjąc "Księżyc cię wzywa!!!", poniósł zakapturzoną postać daleko stąd.

***
Elsie przed oczami stanęły najgorsze, najmroczniejsze i najbardziej przerażające chwile w jej życiu puszczone jak koszmarny pokaz slajdów. Wszystko trwało może ułamek sekundy, ale dla niej była to wieczność. Jej najgorsze wspomnienia były poustawiane jakby losowo, a ostatnim był lodowy żyrandol, który spadał na nią, bo Hans przestrzelił z kuszy linę, na której owy żyrandol wisiał. To wspomnienie było tak realistyczne, że odruchowo osłoniła się dłonią, z której popłynęła moc...
W tym samym czasie Piasek kichnął tak siarczyście, że piasek snów znajdujący się na jego ubraniu i włosach wzbił sie w powietrze, a wiatr poniósł go usypiając Yettich, mleczuszki, a także Zająca i Elsę, która otoczona ramionami snu opadła na śnieg akurat w chwili gdy bumerang miał sie z nią zdeżyc. Uwolniona moc Elsy sprawiła, że lecące w jej kierunku włócznie uderzyły w lodową osłonę.
W tej samej chwili Jackowi przed oczami przetoczył się dziwny obraz wspomnień, był lekko zamazany, ale bez trudu dostrzegł na nim tą białowłosą dziewczynę. Miała na sobie brązowy, stary płaszcz z dziurami, a włosy nie były zaplecione w warkocz tylko koka z tyłu głowy, a pojedyncze pasma z niego wychodziły i opadały jej albo na czoło albo na ramiona. Miała roześmiane oczy, rumiane od mrozu policzki i szeroko się uśmiechała. Uśmiechała się do niego...
Obraz ten jednak zniknął tak szybko jak się pojawił pozostawiając w sercu chłopaka dziwną pustkę i tęsknotę, ale tęsknota również się rozwiała gdy spojrzał na śpiącą na śniegu białowłosą dziewczynę. nie wiedział kim ona jest, ale wiedział jedno: musiała mu być bardzo droga, skoro jest dla niego wszystkim.

***

Nie mógł znaleźć Haely, jak zawsze ten cieniowładny obibok ukrywa się gdy jest potrzebny. Rozesłał po nią koszmary, ale nawet im nie uda się odnaleźć cienia, jeśli ten nie chce być odnaleziony. tylko Mrok potrafił wyczuć jej aurę, ale nie miał czasu. Musiał sobie poradzić bez niej. Gdy dotarł do miejsca, które synoptycy nazywali epicentrum burzy śnieżnej już wiedział, że się spóźnił. Potoczył oceniającym wzrokiem po okolicy. Taka potęga bardzo by mu się przydała. Obserwował dziewczynę już dłuższego czasu, lecz dopiero teraz jej moc przestała rosnąć, osiągnęła maksymalną potęgę. Dostrzegł jeszcze coś. Gdzieniegdzie płożyła się mgła. Uklęknął na jedno kolano i wziął w dłoń odrobinę śniegu, tak jak się spodziewał odnalazł w nim drobinki białego piasku. Tylko jedna osoba takiego używała, tylko jedna osoba potrafiła chować się we mgle, jak Haely w cieniach. A myślał, że pozbył się tej lubującej się w krzyżowaniu mu planów cholery w średniowieczu, jednak się mylił.
Mrok zmrużył złote oczy i gniewnie wyszeptał :
-Moira.

6 komentarzy:

  1. Tyle czekałam na ten rozdział i jest po prostu cudowny. Hmm... nie wiem co by tu jeszcze napisać. Cóż nic więcej mi do głowy nie wpadło. O... już wiem szybkiego nexta poproszę :D
    Weny kochana! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie! Rozdział jest zajefajny, jak zwykle! Czekam na szybkiego nexta i życzę dużo weny❄

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmm poproszę o dokładkę dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, tu nowa komentatorka;*
    Musiała być dla niego bardzo ważna, skoro była dla niego wszystkim - genialne zdanie<3 A rozdział boski<3
    Jakbyś miała chwilę:
    www.thefrozengames.blogspot.com
    Z góry thx;)
    Queen^^

    OdpowiedzUsuń